Kolejny dzień mojego pobytu w watasze. Poznałam bliżej naszego
złodziejaszka- Eugenidesa. A wszystko zaczęła się od... No właśnie.
Rano, tuż po przebudzeniu, poszłam nad rzekę, aby trochę się
ochłodzić. Był upalny dzień. Na brzegu zostawiłam mój amulet, które
ma moc przewidywania przyszłości. Sama zaś wskoczyłam do
wody. Chwilę popływałam pod postacią ryby. Kiedy wyszłam z wody,
nie znalazłam mojego talizmanu. Wpadłam w panikę. Zaczęłam szukać.
Jednak nigdzie go nie było. Wiedziałam, że ktoś musiał mi go
ukraść. Wszczęłam śledztwo.
-Nie mogę pozwolić, aby ktoś użył mojego amuletu. Może z tego
wyniknąć wiele złego- pomyślałam.-Idę poszukać Harytii. Samica Alfa
pierwsza powinna wiedzieć, do czego dochodzi w jej watasze.
Kiedy opowiedziałam Harytii moją przygodę w ogóle nie była
zaskoczona.
-To pewnie sprawka Gena...
-Już ja się z nim policzę!-krzyknęłam
-Nie radzę.
-Słuchaj, to sprawa życia i śmierci. Jeśli odkryje moce
amuletu, ktoś może umrzeć, nawet sam Eugenides.
-Trzeba było tak od razu. Prawdopodobnie jest teraz w okolicach
jamy, słyszałam ostatnio, że spędza tam sporo czasu razem z Jackie.
-Hmmm... Nie będę za nim latać. Poczekam aż sam stanie na mojej
drodze.
Okazało się, że długo nie musiałam czekać. Już wieczorem spotkałam
Gena. Na plaży. Trzymał w swoich złodziejskich łapach mój amulet.
-To nie twoje- szepnęłam.
Wilk się przestraszył, co raczej jest nieczęstym widokiem.
-Co ty tu robisz? Znamy się?
-Jestem nowym członkiem Watahy Marzeń. Moje imię nic ci nie powie.
Ten amulet, który trzymasz, należy do mnie.
-Ach tak?
-Ukradłeś go, przyznaj się.
-A nawet jeśli, to co mi zrobisz?
-Wolałbyś nie wiedzieć.
Oboje umilkliśmy. Gen położył mój amulet na piasku tuż przed sobą i
chwilę w niego się wpatrywał.
-Mogłeś odlecieć albo szybko czmychnąć, gdy usłyszałeś moje kroki.
Dlaczego tego nie zrobiłeś, co, złodzieju?
-Skoro należy do ciebie, proszę, weź go- podniósł przedmiot z ziemi
i wyciągnął do mnie.
Wyrwałam mu swoją własność z rąk. Przemieniłam się w potężnego
ptaka i wzniosłam się do góry, obserwowałam go chwilę. Później
zniknął mi z oczu, jakby się rozpłynął w powietrzu.
-Co się z nim stało?- pomyślałam.
Po całych tych wydarzeniach wróciłam na polanę. Wieczorem
upolowałam jedzenie wraz z innymi myśliwymi dla całej watahy na
kolację. Nie mogłam przestać myśleć o Genie. Swoją drogą- całkiem
przystojny z niego wilczek...Muszę z nim jeszcze kiedyś
porozmawiać. Mam nadzieję, że w innych okolicznościach.
---Dokończysz, Gen?Co się z tobą stało?---
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz