Gen upadł i stracił przytomność.. jęknęła. Nie miała zamiaru go krzywdzić.. no, nie aż tak bardzo. Było jej przykro i bała się o niego. Podeszła i trąciła go nosem :
- Gen? Gen! - brak reakcji.
Starała się zatamować krew. Na klatce piersiowej jej się to udało, ale z ramieniem miała problem. Rany nie były zbyt głębokie, ale musiały boleć na tyle, że stracił przytomność. W końcu ramię też przestało krwawić. Jackie była cała we krwi.. Oczyściła ranę (niestety wylizując ją, co było dla niej traumatycznym przeżyciem) i spróbowała go wybudzić. Po chwili Gen ocknął się i jęknął.
- Żyjesz?
- Chyba.. - syknął z bólu po czym kontynuował - Masz łuskę?
- Mam. Leżałeś na niej. - odparła Jackie krzywiąc się. Jej pysk był umazany krwią. Podeszła do krzaczka jagód, który rósł sobie po drzewem. Splunęła i zjadła kilka owoców. Chciała zabić wstrętny smak potu.. i krwi.
- Tamowałaś krew? Bo wyglądasz, jakbyś wybiła pół armii Sounisa... - ponownie syknął z bólu.
- Dasz radę wstać? - mruknęła..
- Chyba...
Podeszła do niego i usiadła. Było jej wstyd.
- Przepraszam - szepnęła. - Nie chciałam... Nie gniewasz się? - popatrzała mu w oczy. W jej oczach odzwierciedlały się jej uczucia; boleść, smutek i wstyd...
<nie gniewasz się Gen?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz