Jackie podniosła mnie na duchu i na chwilę przestałam myśleć o Genie. Ta chwila nie trwała jednak długo. Już nie mogłam wytrzymać. Głowę mi rozsadzało.
Postanowiłam spotkać się z nim. Poszłam do jego groty. Niestety, nie zastałam go. Dalej udałam się do jamy Eddis. Znalazłam tam mocno poturbowanego Eugenidesa. Zamarłam ze strachu. Zauważył mnie i spojrzał głęboko w oczy. Troskliwie spytałam go o stan zdrowia. Nic nie odpowiedział. Już sam grymas jego twarzy wskazywał na to, że nieźle oberwał. W pierwszej chwili pomyślałam, że zasłużył na karę za swoje postępki, później jednak obudziła się we mnie czułość. Poczułam ukłucie w sercu. Pochyliłam się nad Gen’em i powiedziałam:
-Wstawaj, pomogę ci.
Parsknął śmiechem. Z trudnościami podniósł się samodzielnie. Wiedziałam, że nie dam rady z nim pogadać więc rzuciłam tylko krótko:
-Odprowadzę cię.
Od razu ruszył. Nie szedł szybko. Kilka razy potykał się. W końcu upadł. Wyciągnęłam do niego łapę, ale jej nie złapał. Zmieniłam się w homosapiensa i podniosłam go, stawiając na nogi. Powróciwszy do pierwotnej postaci, uśmiechnęłam się.
-Już dobrze?-zapytałam dla pewności.
-Tak. Dziękuję, jestem ci wdzięczny.
-Ktoś odegrał się na tobie za jakąś kradzież. Nóżka ci się podwinęła. Twój spryt zawiódł?-postawiłam pytanie retoryczne.-Niesłychane!-uśmiechnęłam się szyderczo.
-Śmiej się, śmiej.
-Ojej, przepraszam.
Nie usłyszałam odzewu. W ciszy dotarliśmy nad rzekę. Pomogłam mu wejść do wody i obmyć rady. Kilkakrotnie syknął, pewnie z bólu.
-Musi cię obejrzeć Kumi. Może wdać się zakażenie-ostrzegłam.
-Nie trzeba. Ale miło z twojej strony, że mi pomagasz. Mam u ciebie dług...
-A mógłbyś spełnić jedno moje życzenie?
-No pewnie- odrzekł heroicznie.
Po chwili dodał:
-Ojej, zapomniałem, że w jamie czekałem na Jackie! Miała mi przynieść bandaże.
-To przeze mnie. Pójdę jej poszukać i przeprosić.
< kto dokończy? :) >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz