-To stare dzieje. Jeszcze z czasów, gdy należeliśmy do watahy Sounisa.
-Opowiesz? - była naprawdę ciekawa.
-Och, no dobrze, ale nie powiem ci wszystkiego!
-Czemu?
-Dobry złodziej nigdy nie zdradza wszystkich swoich sekretów - mrugnąłem do niej i zacząłem opowiadać:
-Pierwszy raz spotkaliśmy się w szeregach armii Sounisa. Mój ojciec koniecznie chciał, abym został żołnierzem. Ale moja matka była złodziejką. Dała mi na imię "Eugenides". Jest to imię boga złodziei. Chciała, bym nim został. I tak się stało. Przyrzekłem ojcu przed dość kłopotliwą liczbą świadków, że nigdy nie wezmę miecza do ręki, chyba że moje życie będzie zagrożone. I jak dotąd dotrzymałem tej obietnicy.
Z Eddis spotkałem się przypadkiem. Była nowym "nabytkiem" Sounisa - smokiem bojowym. Jej usposobienie było jednak zbyt łagodne, by nim została, ale nikt oprócz mnie, Sofosa i maga tego nie zauważał.
-Kto to Sofos i mag? - przerwała mi, a ja momentalnie zmarkotniałem. Miałem wyrzuty sumienia.
-Nie chcę teraz o tym mówić - mruknąłem i wznowiłem opowieść:
-Zaprzyjaźniłem się z nią. Co dzień przesiadywałem u niej dobre trzy godziny. Była nieszczęśliwa.
Zorganizowaliśmy więc jej ucieczkę. Wykradłem klucze, podczas gdy Sofos z magiem odwracali uwagę strażników, i otworzyłem jej klatkę. Eddis uciekła, a Sounis nigdy się nie zorientował, że to ja.
Zapadła cisza. Jackie przyglądała się Darowi, kołyszącemu się na mojej szyi. Odruchowo dotknąłem go łapą, sprawdzając, czy wciąż jest na miejscu. Westchnąłem ciężko, a ona spojrzała na mnie.
-Co się stało? - spytała.
-Dar Hamiatesa... Jestem dumny że go wykradłem, i to dwukrotnie, a do tego zapewnia mi nieśmiertelność i w ogóle, ale... Jego posiadanie to ogromny ciężar. Nie wiem, jak długo go udźwignę. Poza tym bycie pupilkiem Bogów też ma swoje minusy... A mag i Sofos...
Zaciąłem się. Wspominanie o nich wywoływało nowe fale wyrzutów sumienia.
-Co z nimi? - wyszeptała.
-Oni... dzięki nim uciekłem przed pościgiem Sounisa... Nie wiem, czy wciąż żyją. Jeśli tak, to są torturowani. I czuję się winny za to, co ich spotyka. A wyrzuty sumienia u złodzieja to naprawdę rzadkie zjawisko, uwierz mi.
Jackie przez chwilę się nie odzywała. W końcu powiedziała:
<Jackie, co powiedziałaś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz