Jackie dosłyszała przytłumiony przez drzewa krzyk Gen'a. Pobiegła w tamtą stronę. Stanęła, jak wryta. Eugenides stał tam podtrzymując jakiegoś człowieka. Domyśliła się, że to ten jego przyjaciel.. -' Tylko gdzie jest drugi..?'- przemknęło jej przez głowę.
-Potem ci wyjaśnię, ale teraz sprowadź Groma. Sofos i mag potrzebują pomocy. NATYCHMIAST.
Chłopak osunął się na ziemię.
- Gdzie jest ten drugi?
- Jakieś pół kilometra wzdłuż rzeki, na północ.
- Idę po niego. Po drodze wezwę Groma.. Czy ktoś ich ściga?
- Tak. Ci żołnierze o których ci opowiadałem.
- Grom będzie zachwycony! - powiedziała z uśmiechem. - Do zobaczenia.
Mówiąc to ruszyła pędem do rzeki. Gdy do niej dotarła skierowała się na północ wzywając Groma krzykiem. Pokonała już większą część dystansu, gdy usłyszała odpowiedź; Grom leciał kilka kilometrów nad nią. Wiedział już o wszystkim.
Po chwili smok zaryczał. Dostrzegł starca i dał jej na niego namiary. Skręciła i znalazła mężczyznę leżącego na piachu. Był brudny i wychudzony. Podeszła do niego i sprawdziła, czy oddycha. Żył. Spróbowała go ocucić liżąc go po twarzy. Poruszył się i po chwili otworzył oczy. Grom krążył nad nimi. Starzec był tak wątły i kościsty, że Jackie bez problemu mogłaby go unieść.. gdyby tylko dał radę się utrzymać na jej grzbiecie. Mężczyzna zmierzył spojrzeniem Jackie, a następnie spróbował wstać. Dał radę usiąść, ale nic po za tym. Jeszcze raz spojrzał na Jackie i spytał:
- Gdzie ja jestem? Kim ty jesteś?
- Jestem Jacklyn, przyjaciółka Eugenidesa. Jesteś bezpieczny. Zabiorę cię stąd.
- Mił.. - urwał. Jego wzrok spoczął na drugim brzegu rzeki. Jackie również spojrzała w tamta stronę. Dostrzegła dość dużą grupę żołnierzy - wilków.. Uśmiechnęła się. -' Grom będzie zachwycony..'- pomyślała.
- Musisz uciekać. Zatrzymam ich - oświadczył staruszek.
- Nie trzeba.. mój przyjaciel to zro.. - teraz to ją przytkało. Wyżej, nad żołnierzami unosiła się czerwonozłota bestia; smok. Prawie dorównywał Gromowi wzrostem i miał zbroję. Grom miał tylko diamentową osłonę na brzuch, ale tamten miał zbroję na całym ciele. Dała o tym znać Gromowi. Nie był zachwycony.
- Mój smok ich zatrzyma. Dasz radę iść, czy wziąć cię na plecy?
Staruszek w odpowiedzi spróbował wstać. Zachwiał się i musiała go podtrzymać.
- Nie dasz rady biec, a oni nas dopadną. - jęknęła Jackie. Kątem oka dostrzegła, jak Grom spada z rykiem i plując ogniem na wrogiego smoka, przyszpilając go przy tym do ziemi. Przygnietli kilku żołnierzy i zaczęli się toczyć. - Wskakuj mi na plecy. Dasz radę się utrzymać?
- Spróbuję.
Przykucnęła, a staruszek usiadł na jej grzbiecie. Podniosła się i jęknęła. Był cięższy, niż się spodziewała. Z trudem ruszyła truchtem. Zasyczała z bólu. Mag wyrywał jej sierść z karku.. Gen wisi jej ogromną przysługę. Przystanęła na skraju lasu i oglądnęła się za siebie. Smoki walczyły, rozsiewając wszędzie płomienie i diamenty. Z czerwonozłotej bestii odpadła zbroja, która leżała teraz wszędzie. Grom miał na pysku i tułowiu kilka niegroźnych ran, natomiast jego przeciwnik mocno krwawił.. Pierwsi z żołnierzy przeprawili się przez bród. Jackie ruszyła pędem przez las. Krzyknęła z całej siły do Groma, odkrzyknął jej i była już spokojna. Powiedział jej, że da radę. Za sobą słyszała pościg, przed sobą miała las.. tyle możliwości do ucieczki! Żołnierze niespecjalnie ją martwili, aż do momentu, gdy znaleźli się parę metrów od niej. Nie da rady uciec ze staruszkiem, ale nie zostawi go na pastwę losu. Skręciła gwałtownie i skierowała się nad jeziorko. Było tam dużo ryb.. i wydr. Na tych ostatnich zależało jej najbardziej, bo kopały norki. Po chwili znalazła odpowiednio dużą norkę i przysiadła. Mag zsunął się z jej pleców.
- Schowaj się w norze i nie wychodź. - wysapała. - Odciągnę ich i wrócę.
Mężczyzna skinął głową i wczołgał się do kryjówki, a wilczyca ruszyła pędem naprzeciw żołnierzom. Najwyraźniej ją zgubili, bo musiała im się pokazać. Jej plan był prosty; odciągnąć ich od starca i terytorium watahy, a potem zgubić. Dostrzegli ją i jeden z nich zamienił się w człowieka.. wymierzył w nią kuszą, którą towarzysz miał wcześniej na plecach. Jęknęła. Wiedziała co to jest i jak to się może skończyć..
- Stój!
Przystanęła, obserwując cały czas faceta z kuszą.
- Jesteś aresztowana za pomoc zdrajcy! - odezwał się jeden z wilków. Był dobrze zbudowany i miał na plecach wyszywaną herbem "pelerynkę".. oprócz tego nie nosił już nic, w przeciwieństwie do innych. Wilczyca uznała, że to musi być dowódca.
- To był zdrajca? - spytała. Udawała, że nic nie wie, by zdobyć trochę czasu. Zrobił krok do tyłu. Za sobą miała drzewo, chciała się za nim ukryć. Bełt był nadal wycelowany w jej pierś, ale nikt chyba nie dostrzegł różnicy w jej położeniu.
- Dobrze wiemy, że go znasz.. i że masz Dar!
- Że co mam?
- Nie przeginaj. - ton dowódcy zabrzmiał groźnie. Wiedziała, że nie zawaha się wydać rozkazu, którego się obawiała. - Jeśli się poruszysz jeszcze jeden raz to zginiesz. - jęknęła w odpowiedzi. Jednak zauważyli.
- Poddaj się, bo strzelę. - warknął człowiek i poprawił chwyt kuszy.
Stała, jak wryta, gdy nagle w krzakach za strzelcem coś się poruszyło. Po chwili na polankę wypadła locha z młodymi. Prawie weszła na kusznika. Była bardzo nieostrożna i mężczyzna musiał uskoczyć. Dziki ruszyły do ucieczki, a kusznik szybko podniósł kuszę.. wystrzelił, ale było za późno. Bełt przeszły powietrze tuż nad uchem Jackie, gdy ta ruszyła pędem przez las. Tym razem była sama, mogła pokazać, na co ją stać w dziedzinie biegania. Szybko zostawiła pogoń w tyle, ale zarówno wyczerpanie, jak i poczucie obowiązku nie pozwoliły jej zgubić napastników. Skierowała się na równiny, w stronę jamy Groma. Tamtejsze góry były wyjątkowo niebezpieczne i zdradliwe.. chyba, ze się je znało. Ledwo przebiegła ostatni dystans, który dzielił ją od lasu na stoku góry. Zaczęła piąć się wzwyż, słaniając się na nogach. Pościg był coraz bliżej. Zakrzyknęła po smoczemu, ale Grom nie mógł jej pomóc. Nadal walczył.. teraz już w powietrzu.. Jackie zastanawiała się nad tym, jak czują się Mag, Gen i ten chłopiec. Ostatnia prosta i wyjdzie na kamienista polankę. Idealne miejsce. Pogoń Był już tylko kilka metrów od niej, gdy wilczyca skręciła gwałtownie w bok. Ruszył wąską ścieżką.. po prawej miała strome zbocze, na którym rosły gęsto drzewa iglaste, a po lewej widziała kontynuację zbocza. Tyle, że bardziej stromą i w dół. Zmusiła swe zmęczone nogi do truchtu.. nie wiedziała, jak wróci do domu. Pogoń zbliżała się coraz bardziej, ale ona wiedziała, gdzie iść. Puściła ostatni, wyczerpujący sprint i zostawiła żołnierzy daleko w tyle. Zeskoczyła ze ścieżki na dół i czołgała się, skulona pod nią w występie skalnym. Góry te były bardzo dziwne.. Ni skaliste, ni zwykłe. Czołgała się powoli, cicho, a nad sobą słyszała człapanie wilków. Czołgała się jeszcze trochę, by mieć pewność, że ją minęli. Po chwili wstała i weszła na ścieżkę. Ruszyła szybko do ścieżki głównej i dalej w dół. Czołganie dało jej chwilę wytchnienia. Nie miała odwagi zaryczeć do Groma. Przez równiny przeszła ostatkiem sił. Stanęła przy rzece, na brzegu było pełno krwi, diamentów i części zbroi smoczej. Byli też martwi żołnierze. Trawa i drzewa wokół były zwęglone i jeszcze ciepłe. Napiła się wody i przeprawiła się przez rzekę. Dostrzegła Groma, który leciał w stronę gór. Najwyraźniej wygrał. Dostrzegł ją i zaryczał. Nie chciał jednak, by odpowiedziała. Nie zrobiłaby tego nawet bez uprzedzenia, ale w porządku. Ruszyła przez las i dotarła do miejsca, z którego wyruszyła. Gen czekał tam, ale bez chłopca.. najwyraźniej wilki z watahy się nim zajęły. Gdy tylko ją zobaczył, podszedł do niej.
- Gdzie mag?
- Nad jeziorem. Nie dałam rady go przynieść. -Jackie ledwo chodziła i była cała podrapana. Krwawiła, bo podczas szalonego pędu kilka razy zaczepiła o dziką różę, malinę lub jeżynę. - Zaprowadzę cię.
- Dasz radę?
Kiwnęła głową i ruszyła. Gen poszedł za nią.
<dokończysz, Gen?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz