-Nie chcę jej. Ja mam Eddis. Poza tym - uśmiechnąłem się. - za tą łuskę chyba nie zdobędę nowych ubrań, co nie?
-Chyba nie - odparła ze śmiechem. Spojrzała na moją poszarpana nogawkę, a ja uświadomiłem sobie, że nie mam też żadnej koszuli (oprócz tej zakrwawionej, całej w strzępach).
-Tylko nie wyobrażaj sobie Bóg wie czego, jeśli chodzi o te spodnie! - ostrzegłem.
-Czego na przykład? - przeniosła wzrok na moją poranioną pierś.
-Och, no nie wiem, że będę chodził bez nich? - parsknęliśmy śmiechem, ale wydawało mi się, że Jackie lekko się zarumieniła.
-No, to ja już sobie pójdę - powiedziała. Ruszyła w stronę swojej jaskini, ale na odchodnym rzuciła jeszcze:
-I lepiej znajdź sobie jakieś bandaże, bo krew może przyciągnąć nieproszonych gości!
<Jackie, skończysz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz