niedziela, 10 lutego 2013

Od Lili

Ostatnio w watasze nic, ale to nic się nie dzieje. Spokój. Cisza. Żadnych przygód.Wręcz nikt do siebie się nie odzywa. Dziwnie się czuję w tej sytuacji. Aby nieco się rozluźnić poszłam na klif. Uwielbiam zapach bryzy. Lubię wyzwania. Chciałam spróbować zejść z klifu na dół. Intrygował mnie podwodny świat. Schodziłam powoli. Ostrożnie. Nagle spód nóg omsknął mi się kamień. Nie miałam, jak zejść w dół, ani wspiąć się do góry. Zaczęłam krzyczeć:
 -Na pomoc! Ratunku!-Nikt się nie zjawił.
Próbowałam trzymać się jak najmocniej, jednak moje łapy powoli słabły. Nagle puściłam się. Szybko spadałam. Nie wiem, co działo się dalej. Ocknęłam się na jakimś dużym kamieni wystającym znad linii wody. Byłam półprzytomna, ale zdobyłam siły, ażeby zmienić się w rybę. Pod tą postacią dostałam się na obce tereny. Po drugiej stronie rzeki jest terytorium Watahy Słońca. Harytia mi coś o tym wspominała. Doda, aby nie przekraczać granicy. Jednak coś mnie podkusiło, żeby poznać te zakątki. Najpierw zobaczyłam polanę. Jeszcze piękniejszy niż w Watasze Marzeń. Była większa, a trawka na niej nie udeptana, jakby nikt po niej nie chodził. Chwilę pohasałam. Później zwiedziłam las. Nie zaskoczył mnie, aczkolwiek było w nim nieziemsko dużo grzybów. Zjadłam nawet kilka. Miłą sielankę przerwały głosy z oddali. Skradałam się w ich stronę. Schowana za drzewem patrzyłam obserwowałam ucztę. Wilki jadły zapalczywie, zachłannie. Chciałam zobaczyć ich bliżej. W tym celu zrobiłam krok w tył i wychyliłam się. Po moim ciężarem jedna gałązka chrząknęła, łamiąc się. Wszystkie wilki to usłyszały i poczęły biec w mą stronę. Długo nie zwlekając zmieniłam się w geparda i zerwałam się do ucieczki. Pobiegłam na skróty do rzeki. Migiem przepłynęłam na drugą stronę. Tym samym znalazłam się na terenie mojej watahy. Tamte wilki mnie nie dogoniły. Ależ miałam farta. Nie wiem, co mogłoby się stać, gdyby mnie złapały i uwięziły. Czułam chęć opowiedzenia przygody całej watasze i ożywieniu atmosfery.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz