wtorek, 5 lutego 2013

Od Gen'a

Jakiś czas siedziałem u Eddis. Nie miałem nic do roboty, więc gadałem z nią o wszystkim i o niczym. Taka gadka-szmatka. Po kilku godzinach przyleciał Grom, ulotniłem się więc dyskretnie, bo nie miałem zamiaru przeszkadzać dwóm wielkim, kilkutonowym bestiom. Ruszyłem w dół zbocza.
Szedłem już dobre pół godziny, kiedy nagle usłyszałem dźwięk łap, uderzających o miękką ściółkę. Ktoś chciał mnie zaatakować.
Zamiast przybierać pozycję obronną, zmieniłem się w człowieka i czym prędzej czmychnąłem na najbliższe drzewo. Miałem stamtąd świetny widok. Wyciągnąłem nóż z pochwy wiszącej przy pasie, tak na wszelki wypadek, gdyby jednak mój "napastnik" zorientował się, gdzie siedzę.
Wilk wyskoczył spomiędzy krzaków z głuchym warczeniem. Żołądek podszedł mi do gardła, bo okazało się, że to...

<No, kto to?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz