Szedłem już dobre pół godziny, kiedy nagle usłyszałem dźwięk łap, uderzających o miękką ściółkę. Ktoś chciał mnie zaatakować.
Zamiast przybierać pozycję obronną, zmieniłem się w człowieka i czym prędzej czmychnąłem na najbliższe drzewo. Miałem stamtąd świetny widok. Wyciągnąłem nóż z pochwy wiszącej przy pasie, tak na wszelki wypadek, gdyby jednak mój "napastnik" zorientował się, gdzie siedzę.
Wilk wyskoczył spomiędzy krzaków z głuchym warczeniem. Żołądek podszedł mi do gardła, bo okazało się, że to...
<No, kto to?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz