Przepowiedziałam sobie przyszłość. Wiedziałam, że czeka mnie
niebezpieczeństwo. Sandwich, tuż przed swoją śmiercią, zapłacił
pewnemu wilkowi za zabicie mnie. Wtedy, kiedy Gen rzucił się na
Santiego, prawdopodobnie płatny zabójca czaił się w głębi lasu.
Miałam pewność, że wie jak wyglądam. W przyszłości zobaczyłam
jedynie przepaść a w niej mnie. Pod teraźniejszą postacią nie
miałam szans na przeżycie. Starałam się nie nadużywać moich sił i
nie wykorzystywać ich na własne cele, ale teraz nie mam wyjścia.
Postanowiłam przemienić się w inną wilczycę, przejść metamorfozę.
Bez tego kolega Sandwich’a dopadnie mnie i bestialsko zgładzi.
Przemieniłam się w postać niepasującą do mnie. Wydawałam się być
bardzo wyzywającą.
Przejrzałam się w wodzie. Moje lustrzane obicie na początku nie
spodobało się mi. Widziałam obcą wilczyce. Kogoś zupełnie
innego. Nikt mnie jeszcze takiej nie znał- nawet ja sama. To mnie
trochę przerażało. Miałam turbulencje w głowie. Czułam się jak
obdarta ze skóry, roznegliżowana. Cóż, ostatecznie dałam sobie czas
na przyzwyczajenie do nowej postaci. Udałam się do Harytii, która
jest spolegliwą wilczycą, aby zwołała wszystkie wilki i
zorganizowała zebranie. Musiałam powiadomić innych członków watahy
o moim teraźniejszym wizerunku, aby nie wzięli mnie za nietutejszą.
Chyba spodobałam się samcom. Takie odniosłam wrażenie, gdyż
patrzyli na mnie z pożądaniem. „Chyba mają na mnie
ochotę"-pomyślałam, uśmiechając się w podświadomości. Nie
wiem, czy bardziej śmieszyły moje spostrzeżenia czy ekscentryczny
wygląd. Chciałam także opowiedzieć pozostałym wilkom o
ostatnich niemiłych zdarzeniach i ich konsekwencjach.
-A gdzie zostawiliście tego Sandwich’a?-zapytał jeden z zebranych
wilków.
-Hmm... Nie pamiętam dokładnie, byłam w amoku. Odpowiedz, Gen.
-odrzekłam.
Kiedy Marzyciele (tak nazywam wilki z Watahy Marzeń) dowiedzieli
się już, gdzie leży ciało wpadli na pomysł, aby wyprawić dla
Sandwich’a, jako brata naszego przyjaciela, wyprawić pogrzeb.
Wszyscy poszli po zwłoki Sandiego. Po drodze zapolowali na sarnę .
Była dużych rozmiarów, prawdziwy okaz. Wyprawiliśmy ucztę. Po
posiłku zostałam z Gen’em przy ognisku.
-Jeszcze raz ci dziękuję. Czy mogę jakoś ci się odwdzięczyć za
uratowanie życia, kamracie?
-Nie jesteś taką sensatką, za jaką cię uważałem.
-Więc? Jak mogę ci wynagrodzić ocalenie przed bóstwami śmierci?
< dokończysz, Gen? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz