Kiedy Gen zapytał, skąd znam basiora. Postanowiłam wyznać wreszcie
komuś całą prawdę o moim życiu, jednak lekko się wahałam.
-To bardzo długa historia...- powiedziałam.
-Mamy czas. -odrzekł naciskając.-Chodźmy na klif, tam
porozmawiamy-zaproponowałam na koniec.
Gdy dotarliśmy na miejsce, zaczęłam opowieść:
-Jak pewnie już wiesz, do Watahy Marzeń dołączyłam niedawno.
Wcześniej błąkałam się po świecie, byłam na prawdę w wielu
miejscach. Pewnego dnia, mając dwa lata, miałam wypadek. Byłam w
złym stanie. Gdybym nie...
Głos mi się zapadł, zadrżał. Nie mogłam wykrztusić słowa. To dla
mnie przykre wspomnienia. Postanowiłam jednak ciągnąć dalej.
-Ten wilk, który na mnie napadł to Sandwich, zwany przez wszystkich
imieniem „Sandi“. Odnalazł mnie i uzdrowił. Twierdził, że byłam
umierająca. Aby odwdzięczyć się mu, dołączyłam do jego watahy.
Codziennie pomagałam Sandiemu w polowaniach, opieką nad młodymi
wilkami. Zajmowałam się sprawami organizacyjnymi. Pewnego
dnia odkryłam, że Sandwich wymyka się w nocy z jaskini, po cichu
się skrada i ... On po prostu chodził na schadzki z dowódcami
wrogich watah. Spiskowali. Doszły mnie słuchy, iż planują
napaść na Watahę Księżyca- watahę, do której wtedy należałam,
watahę Sandiego. To był dla mnie szok. Sandwich, w którego byłam
wpatrzona jak w obrazek, miał ułatwić im całą akcję. Byłam
roztrzęsiona. Oddaliłam się. Powróciłam do jaskini. Pobudziłam
wszystkie wilki i powiadomiłam o wszystkim, co przed chwilą
zobaczyłam. Byliśmy bardzo przerażeni. Zaplanowaliśmy ucieczkę.
Następnego dnia rano wszyscy wymknęli się, gdy Sandwich jeszcze
spał. Ja zostałam. Powiedziałam mu, czego się dowiedziałam. Wpadł w
furię. Stał się groźny. Nigdy nie widziałam go w takim stanie.
Rzucił się na mnie, tak, jak dziś. W obronie wbiłam mu pazury w
klatkę piersiową. Niestety, niedostatecznie głęboko, bo przeżył,
ale opadł na siłach i zdołałam mu umknąć. Nie wiem, jak mnie tu
znalazł. Zdążyłam już zapomnieć o tamtych wydarzeniach. Teraz to
wszystko wróciło.
Wybuchnęłam histerycznym płaczem. Gen przytulił mnie mocno. Nic nie
mówił. Pozwolił mi się wypłakać. Kiedy otarłam ostatnie łzy,
wyjąkałam:
-Dziękuję za ocalenie życia.
Wróciliśmy razem do watahy. Po drodze myślałam, co pokierowało
Gen’em. Dlaczego zabił Sandwich’a? Czy to ze względu na mnie?
Te pytania długo mnie dreczyły. Jak zwykle, udałam się do
Harytii.
< Harytio, dokończ, co się działo w twojej jaskini :) >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz