Wygrzewałam twarz w słońcu gdy podbiegła do mnie jakaś wadera. To była Lili. Miała bardzo ważny wyraz twarzy.
-Posłuchaj.-zaczęła od razu po czym opowiedziała mi całą historię
Santera i Sandwich'a.-Mam prośbę. Jeżeli naprawdę ci na nim zależy to go
nie zostawiaj. Pociesz go jak umiesz. To dla ciebie został w Watasze
Marzeń.
-Nie martw się. Nie zostawię go.-odpowiedziałam.
-To teraz idź do niego. Tam stoi.-to mówiąc wskazała łapą Santera, który cicho siedział w lesie.
Podbiegłam do niego. Był bardzo smutny.
-Pewnie już wiesz?-zapytał się.
-Tak. -odpowiedziałam po czym dodałam.-Santer, bo wiesz... Czasem
życie jest takie, że czujesz się tak jakbyś był najmocniejszy i każdy
musiałby cie słuchać, a czasami masz wrażenie, że cały świat się na
ciebie uwziął i nic ci nie wychodzi. znam to uczucie.
Wtedy on spojrzał się na mnie i powiedział:
<Santer, co w tedy powiedziałeś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz