Najwyższy czas poszukać sobie partnera. Jestem już w pełni dojrzałą
wilczycą i powinnam założyć rodzinę. Jednak to nie takie
proste. Poza Lexer’em, Gen’em, Santerem, Neelem, którego nigdy nie
widziałam, Tajemniczym, z który także nie miałam okazji się spotkać
nie ma innych wilków w Watasze Marzeń. Może są, ale ja
nie wiem o ich istnieniu. To są ci najpopularniejsi. Lexer ma już
partnerkę, z Gen’em mi się nie układa. Bardzo dawno z nim nie
rozmawiałam. Szkoda. Bardzo mnie intryguje, ale zgrywa
niedostępnego. Nie jest dobrym kandydatem na męża. Santer... Hmm...
Muszę z nim się spotkać. Jest Głównym Zwiadowcą, z pewnością
spotkam go u boku Harytii albo przy granciach watahy. Ciekawe, czy
poszukuje partnerki. Pójdę go poszukać.
Pomknęłam przez las. Niestety, nie natknęłam się na niego. Poszłam
do jaskini Harytii, pomyślałam, ze może pomaga jej w opiece nad
maleństwami.
-Witaj Harytio-rozpoczęłam rozmowę.
-O, dobry wieczór, Lili-odrzekła zmartwionym głosem.
-Coś się stało? Nie wyglądasz najlepiej.
-Oj nie. Po prostu opieka nad Neelem i Vitani jest bardzo wycięczającym
zajęciem.
-Proś mnie o pomoc, kiedy tylko zajdzie taka potrzeba. Z chęcią cię
odciążę. Alfa ma precież jeszcze inne obowiązki.
-To mogłabyś teraz chwile posiedzieć z dziecmi? Pójdę na zwiady.
-Oczywiście. Aha, mam jedno pytanie.
-Tak?
-Wiesz, gdzie mogę znależć Santera?
-Hm... Ostatnio widziałam go na polowaniu.
-Za bardzo mi nie pomogłaś. Ale dziękuję.
-Wsłuchaj się w głos serca. On cię zaprowadzi do niego.
Zaśmiałam się. Harytia mnie przejrzała. To bardzo bystra wilczyca.
Jeszcze bardziej, niż przypuszczałam.
Harytia odeszła. Zniknęła w otchłani za drzwiami. A ja stanęłam
przed obliczem małych, rozwrzeszczanych wilków. Niełatwo było je
udobruchać. Na szczęście szybko je uspokoiłam
-Ależ one słodkie -pomyślałam.-Miło było by mieć takie maluszki.
-Prawda-powiedział głos z tyłu.
-Kto to?- zapytałam cicho, nie odwracając się.
-Poznaj po zapachu.
Odwróciłam się. Moje oczy ujrzały majestatycznego wilka. Był to...
-Santer.-przedstawił się.
-Och, szukałam cię jakiś czas temu.
-Haha. To ja znalazłem ciebie, Lili.
-Lili. Skąd znasz moje imię?
Nie zdążyłam dac mu czasu na odpowiedzieć, gdyż dodałam:
-Muszę opiekować się dziećmi Harytii, więc nie ma zbyt dużó czasu
na rozmowy.
-Mogę pomóc. Może nie mam najlepszego podejścia, ale na razie śpią,
możemy ich wspólnie pilnować.
-No dobrze. Myślę, ze Alfa nie miałaby nic przeciwko. A co cię tu
sprowadza?
-Ty.
-A tak na serio?
-Przyszedłem do Lexer’a, myślałem, ze go zastanę.
-Niestety. Jak przyszłam to już go nie było. Harytia sama zajmowała
się maluszkami.
-Są urocze, prawda?
-Oj tak.
Rozmowa się rozkręciła. Bardzo dobrze gawędziło mi się z Santerem
aż do momentu gdy z jego ust padło pytanie:
-Poszukujesz partnera?
Zapadła niezręczna cisza. Nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć.
Chciałam przewidzieć przyszłości w wypoadku gdy opowiem mu
wszystko, ale nie byłam dostatecznie skupiona, a nie mogłam dać mu
po sobie poznać, jakie mam moce.
-Przepraszam.
-Szukam, niestety bezskutecznie- odparłam z lekkością, jednak
stanowczym tonem.
-Nikt cię nie interesuje?-pytał dociekliwie.
-Nie. Nikt.
-Ja mam tak samo. Wszystkie wilczyce zajęte.
-Ja jestem wolna. Ale nie bierz mnie pod uwagę.
-Dlaczego?
-Dopiero się poznaliśmy. Znamy tylko swoje imiona. Nic poza tym.
-Nie byłbym tego taki pewien.
-Ale ja to wiem.
-Już jestem!-krzyknęła zasapana Harytia.
-Dzieci śpią, najadły się i padły.- uśmiechnęłam się.
-Dziękuję za pomoc. A ty co tutaj robisz?-zwróciła się do Santera.
-Czekam na Lexer’a.
-Niebawem wróci.
-Ja już muszę iść- powiedziałam.
-Nie zatrzymujemy cię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz