Długo nie pokazywałem się nikomu na oczy, a to z prostego powodu - dopadł mnie brak czasu. Większość dnia spędzałem u Fkeu'ok, mojego Ikrana. Natomiast przez te kilka godzin, które mi zostawały, polowałem i kradłem. Czyli właściwie zajmowałem się tym, co zwykle.
Dziś postanowiłem jednak dołączyć do reszty watahy na polowaniu, żeby nagle się nie okazało, że mnie wywalili.
Biegłem właśnie brzegiem plaży (tym brzegiem przy morzu), rozchlapując naokoło słoną wodę i zostawiając płytkie odciski łap w piasku, prawie od razu zmywane przez fale. Ani myślałem się zatrzymać na odpoczynek - nagle zaczęło mi zależeć na spotkaniu z innymi. Było to dziwne uczucie, bo jakoś nigdy nie miałem zapędów towarzyskich... Od zawsze byłem typem samotnika. Ale co tu się dziwić, wilk o takim charakterze i upodobaniach złodziejskich raczej nie mógł być duszą towarzystwa...
Nagle drogę przecięła mi jakaś samica. Poznałem po zapachu, że należy do Watahy Marzeń, jednak w biegu nie zauważyłem, która to.
Przebiegła mi tuż przed nosem. Nie zdążyłem nawet zareagować, a już oboje leżeliśmy w wodzie, jedno na drugim. Teraz mogłem się lepiej przyjrzeć wilczycy. Ona również na mnie patrzyła, ale raczej z pożądaniem niż ze zdziwieniem. Nie ukrywam, zdziwiło mnie to jeszcze bardziej, ale cóż, wilk o TAKIEJ urodzie jak ja nie mógłby się spodziewać niczego innego... Nie, żebym chciał się przechwalać (ale jestem świadom, jak działam na płeć przeciwną).
Z jeszcze większym zdziwieniem, graniczącym wręcz z szokiem, odkryłem, że była to...
<No, kto to był? A raczej która z samic? ;) >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz