czwartek, 14 marca 2013

Od Wiwien-CD historii Santera

Fakt. Przez chwile byłam przerażona, ale wsłuchałam się w swój instynkt i jeszcze głębiej, w serce, które mówiło mi, że Santer mnie nie skrzywdzi. Uspokoiłam się nieco.
-Wiem, ze tego nie zrobisz.
-Skąd to niby możesz wiedzieć?
-Czuję to. A poza tym jednym z przywilejów mocy natury jest przecież regeneracja. Naprawdę nie martw się o mnie.
Posłał mi smutny uśmiech.
- Nawet jeżeli zabiłeś jakieś wilki, to nie zmienia to moich uczuć. Ja też nie jestem święta. Wiesz opowiedziałam ci część historii, ale nie całą i do tej mroczniejszej części nie chcę wracać, ale ja też zabiłam. Źle się z tym czuję, ale żyję. Prę naprzód i staram się zapomnieć mimo, ze nigdy to się nie udaje. Santer proszę zaufaj mi, ja wiem, że mnie nie skrzywdzisz.
Spojrzał się na mnie smutnym wzrokiem. Wiedziałam jak bardzo boli strata i wiedziałam, że nie pomogę zbyt wiele, ale może jakoś mi się uda. W każdym razie jest nadzieja.
--------------------------------Santer?----------------------------

wtorek, 12 marca 2013

CD historii R-Od Harytii

-Przepraszam,ale wiesz...
-Tak wiem.
-Rozumiem Lexer'a.
-A ja nie.
Wciąż byłam w niego wtulona czułam się nieswojo więc postanowiłam usiąść przed nim i dalej z nim rozmawiać.
-Wiesz nie chciałam go zranić.Jeszcze bym go zabiła i co by było?
Znów zaczęłam płakać a R powiedział:
----Co powiedziałeś?---- 

Od Lili- CD historii Harytii

Gen. Uroczy drań. Słodki. Uwodzicielski. Genialny. Chytry i sprytny zarazem. Miły. Kochany. Dobry złodziej. Zabójca. Mimo wszystko zabójca. Najwyższe czas wyznać całą prawdę. 
-Gen.
-Tak?
-Kocham Cię.
-Jesteś tego pewna, Lili?
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Rozpłakałam się i pobiegłam przed siebie, na oślep. Oczy miałam zalane łzami. Nagle natknęłam się na Harytię. Była jeszcze z inną waderą. To chyba przeznaczenie. Zwolniłam bieg. 
-Witaj, Lili. Czemu płaczesz?- zapytała od razu Harytia.
-Wyznałam mu u-uczu-ci-uczucia.- wyjąkałam ledwo łapiąc powietrze.
-I co?
-Zapytał mnie, czy jestem pewna tego, co mówię, a ja uciekłam-powiedziałam i z powrotem zaczęłam szlochać.
-Nie przejmuj się.-poradziła Alfa.
-Łatwo ci mówić.
-Keep calm and carry on.
Usmiechnęłam się, gdyż znałam genezę tego przysłowia i dobrze wiedziałam, co znaczy. Bardzo lubię języki obce.
-W moim przypadku powinno być "Keep calm and don't cry", czyli "Zachowaj spokój i nie płacz" - powiedziałam z malowniczym uśmiechem na twarzy. Zrobiło mi sie jakoś lżej na duszy. Ale tylko na chwilę. Kiedy wszystkie trzy- ja, Harytia i pewna nieznajoma (tak, przez cały czas nie zdążyłam zapytać, kim jest) wróciłyśmy do reszty Marzycieli zobaczyłam Gen'a. Wszystko wróciło. Przed oczami miałam jego zdziwienie, kiedy usłyszał słowa "Kocham cię". Jednakże musiałam mu wyjaśnić swoje nieodpowiednie zachowanie.
-Przepraszam was na chwilę- zwróciłam się do Alfy i jej towarzyszki.
Podeszłam do Gen'a, który był przetransformowany w człowieka. Chrząknęłam. Początkowo pomyślałam, że mnie ignoruje, jednakże po chwili moją uwagę zwróciły słuchawki w uszach. On mnie po prosty nie usłyszał. Roześmiałam się. Stuknęłam go w ramię. Gwałtownie odwrócił się. Szybko zaczęłam tłumaczenie nie spoglądając na niego, aby się nie rozkleić. Mówiłam dosyć chaotycznie:
-Źle się zakochałam. Kocham cię. Niepotrzebnie uciekłam. To nie Twoja wina. Powiedz tylko słowo. Długo myślałam, czy wyznać uczucia, decyzja była trudna, ale oczywista. Już na pierwszym spotkaniu coś zaiskrzyło. Przynajmniej z mojej strony. Mam wątpliwość. Pewnie jak każdy.- powiedziałam szybko, niemal jednym ciągiem.
Gen chwilę milczał, nie do końca załapał od razu co mówię. Musiał sobie wszystko powoli powtórzyć. Zawsze, gdy się denerwuję, irytuję, mówię niezwięźle, błyskawicznie i niewyraźnie. 
-Posłuchaj, Lili...
<co masz do powiedzenia, Gen?>

CD historii Wiwien-Od Santera

-Jak już wiesz Sandwich jest moim bratem,no w sumie to był moim bratem a w sumie to co ja ci będę opowiadał.Ta historia nie jest szczęśliwa jest wręcz przeciwnie jest okropna tak samo jak ja.Zabiłem wiele innych wilków które i tak nie zasługiwały na śmierć.Wiedz o ty że w świecie nie ma sprawiedliwości.I właśnie dlatego boję się że mógłbym ciebie skrzywdzić.
Widziałem że Wiwien patrzy się na mnie wystraszonym wzrokiem.Po chwili powiedziała:
----Co powiedziałaś?----

Od Harytii-CD historii R

-Nie jesteś z stąd?
-Nie.
-Czy należysz do jakiejś watahy?
-Także nie.
-A poszukujesz jej?
-No można by tak powiedzieć.
-Wiesz jakby co ja ciebie przyjmę.Chcesz do niej dołączyć?
-No w sumie czemu nie.
-To witam w watasze.
-Co się stało że na mnie tak wleciałaś?
-Aj lepiej nie mówić...
Nagle us usłyszałam jak ktoś mnie woła odwróciłam się i to była Lili.
----Co chcesz Lili?----

Od R.

Harytia "zerwała" z Lexer'em. Facet mocno to przeżył, widać, że ją kocha. Ale ona tez nie miała lekko. Poszedłem do niej, by ją pocieszyć.
Wszedłem do jej jaskini. Wilczyca leżała w kącie, pochlipując. Podszedłem powoli.
-Hej - szepnęła.
-Hej - odparłem. - Wiem, ze ci ciężko.
-Niby skąd?!
-Bo ja też kiedyś przeżyłem podobną sytuację. Ale nie będę ci teraz nudził o mojej przeszłości. Teraz liczysz się ty - pogłaskałem ją po łebku. - Wiem, że złamane serce bardzo boli, ale uwierz mi, z czasem będzie coraz lepiej. Aż w końcu zapomnisz o tym rozstaniu.
Spojrzała na mnie zapłakanymi oczami i, ku mojemu zdziwieniu, rzuciła mi się na szyję, płacząc.
-Już dobrze, już dobrze - pocieszałem ją szeptem, głaszcząc po plecach. Czułem jak jej łzy spływają mi między łopatkami i wsiąkają w sierść, ale nie zwracałem na to uwagi.

<Harytio, skończysz?>

Od Karlo'sa

Poszedłem na plaże żeby sobie popływać i nagle z wody wypłyną wielki morski potwór miałem szczęście że jestem nieśmiertelny walczyłem z nim chociaż nie było łatwo aż w końcu udało mi się go pokonać urwałem kawałek jego łuski i mam teraz trofeum.Gdy siedziałem w grocie podzszedł do mnie...
----Kto?---- 

Od Wiwien-CD histori Lili

Wygrzewałam twarz w słońcu gdy podbiegła do mnie jakaś wadera. To była Lili. Miała bardzo ważny wyraz twarzy.
-Posłuchaj.-zaczęła od razu po czym opowiedziała mi całą historię Santera i Sandwich'a.-Mam prośbę. Jeżeli naprawdę ci na nim zależy to go nie zostawiaj. Pociesz go jak umiesz. To dla ciebie został w Watasze Marzeń.
-Nie martw się. Nie zostawię go.-odpowiedziałam.
-To teraz idź do niego. Tam stoi.-to mówiąc wskazała łapą Santera, który cicho siedział w lesie.
Podbiegłam do niego. Był bardzo smutny.
-Pewnie już wiesz?-zapytał się.
-Tak. -odpowiedziałam po czym dodałam.-Santer, bo wiesz... Czasem życie jest takie, że czujesz się tak jakbyś był najmocniejszy i każdy musiałby cie słuchać, a czasami masz wrażenie, że cały świat się na ciebie uwziął i nic ci nie wychodzi. znam to uczucie.
Wtedy on spojrzał się na mnie i powiedział:
<Santer, co w tedy powiedziałeś?>

niedziela, 10 marca 2013

Od Wiwien

-Ja boję się, że znowu mnie wyrzucą i znowu będę skazana na samotność, a tego nie chcę. Moje dzieciństwo było najgorszym czasem w moim życiu i miałam szczęście, że tu trafiłam.
-Jak to?
-Hmmm... No bo wiesz... U mnie w watasze była taka tradycja, że każda samica jest wydawana za mąż przez swoich rodziców jeszcze jako szczeniak, zazwyczaj za dorosłe,wręcz stare wilki. Ja byłam córką Omegi, popychadłem i nikt mnie nie chciał. Rodzice wyznali, że jestem bezużyteczna i wyrzucili mnie z domu. Zyskali poparcie Alfy. I tak błąkałam się po świecie i wychowywałam. Sama. W końcu dorosłam i trafiłam tutaj. A jaka jest twoja historia?
------------------------------Santer?-----------------------------------

Historia od Lili

Gen zabił brata Santera... Czy z premedytacją? Z pewnością wiedział, kogo rano. Sprawiło mu to przyjemność. Niewątpliwie.  A to drań!  Muszę porozmawiać z Santerem i Wiwien. Nie było ich na zebraniu stada... Pewnie biedny przeżywa śmierć jedynego brata. Swoją drogą- ciekawe, jakie były ich relacje. Ponoć razem spiskowali. Wracam pamięcią wstecz i nie przypominam sobie, abym wtedy w lesie u boku Sandwich'a widziała Santera. Dziwne. Ale Harytia wie, co mówi. Ona nigdy by mnie nie oszukała! Każdy, ale nie ona. To honorowa wilczyca.
Wyobrażam sobie, co czuje wilk po smierci bliskiego. Santerowi jest teraz bardzo ciężko. Pewnie myśli, że życie jak jak pudełko czekoladek- nigdy nie wiadomo, co ci się trafi. W tej sytuacji pralinki mają smak goryczy. Swój żywot odbiera teraz jako gehennę. Idę porozmawiać z Wiwien. Tylko ona da radę pocieszyć Santera w tak trudnych chwilach. To dla niej został w Watasze Warzeń. I dobrze by było, gdyby pozostał tu na zawsze.
 
<jak przebiegala  nasza rozmowa, Wiwien?>

Od Lili

Przepowiedziałam sobie przyszłość. Wiedziałam, że czeka mnie niebezpieczeństwo. Sandwich, tuż przed swoją śmiercią, zapłacił pewnemu wilkowi za zabicie mnie. Wtedy, kiedy Gen rzucił się na Santiego, prawdopodobnie płatny zabójca czaił się w głębi lasu. Miałam pewność, że wie jak wyglądam. W przyszłości zobaczyłam jedynie przepaść a w niej mnie. Pod teraźniejszą postacią nie miałam szans na przeżycie. Starałam się nie nadużywać moich sił i nie wykorzystywać ich na własne cele, ale teraz nie mam wyjścia. Postanowiłam przemienić się w inną wilczycę, przejść metamorfozę. Bez tego kolega Sandwich’a dopadnie mnie i bestialsko zgładzi. Przemieniłam się w postać niepasującą do mnie. Wydawałam się być bardzo wyzywającą.
po przemianie.jpg
Przejrzałam się w wodzie. Moje lustrzane obicie na początku nie spodobało się mi. Widziałam  obcą wilczyce. Kogoś zupełnie innego. Nikt mnie jeszcze takiej nie znał- nawet ja sama. To mnie trochę przerażało. Miałam turbulencje w głowie. Czułam się jak obdarta ze skóry, roznegliżowana. Cóż, ostatecznie dałam sobie czas na przyzwyczajenie do nowej postaci. Udałam się do Harytii, która jest spolegliwą wilczycą, aby zwołała wszystkie wilki i zorganizowała zebranie. Musiałam powiadomić innych członków watahy o moim teraźniejszym wizerunku, aby nie wzięli mnie za nietutejszą. Chyba spodobałam się samcom. Takie odniosłam wrażenie, gdyż patrzyli na mnie z pożądaniem. „Chyba mają na mnie ochotę"-pomyślałam, uśmiechając się w podświadomości. Nie wiem, czy bardziej śmieszyły moje spostrzeżenia czy ekscentryczny wygląd.  Chciałam także opowiedzieć pozostałym wilkom o ostatnich niemiłych zdarzeniach i ich konsekwencjach. 
-A gdzie zostawiliście tego Sandwich’a?-zapytał jeden z zebranych wilków.
-Hmm... Nie pamiętam dokładnie, byłam w amoku. Odpowiedz, Gen. -odrzekłam.
Kiedy Marzyciele (tak nazywam wilki z Watahy Marzeń) dowiedzieli się już, gdzie leży ciało wpadli na pomysł, aby wyprawić dla Sandwich’a, jako brata naszego przyjaciela, wyprawić pogrzeb. Wszyscy poszli po zwłoki Sandiego. Po drodze zapolowali na sarnę . Była dużych rozmiarów, prawdziwy okaz. Wyprawiliśmy ucztę. Po posiłku zostałam z Gen’em przy ognisku.
-Jeszcze raz ci dziękuję. Czy mogę jakoś ci się odwdzięczyć za uratowanie życia, kamracie?
-Nie jesteś taką sensatką, za jaką cię uważałem.
-Więc? Jak mogę ci wynagrodzić ocalenie przed bóstwami śmierci?
< dokończysz, Gen? >

Od R. - cd historii Harytii

Szedłem powoli przez las, próbując utrzymać przed oczami choć te przebłyski przeszłości, które mi się czasem zdarzają. O normalnych wspomnieniach przestałem już nawet marzyć, ale takie urywki to zawsze coś.
Ostatnio zdarzają się coraz częściej. Niby w kółko te same - drzewa o grubych pniach, ściółka leśna usłana zeschłymi liśćmi, niebo roziskrzone milionami gwiazd i konstelacjami, których nie widziałem nigdy na naszym nieboskłonie - ale dają mi poczucie względnego bezpieczeństwa, świadomości, że byłem kiedyś normalny. A zaraza wszystko mi zniszczyła. Wydarła mi dom, rodzinę, zabrała pamięć. Zwykłe życie. Przeszłość. Wspomnienia.
Zatrzymałem się i spojrzałem przez baldachim liści na błękit nieba nad sobą. Chciałbym wiedzieć, kim jestem. Kim byłem...
Moje rozmyślania przerwała wilczyca o białym futrze, wpadająca na mnie z takim rozpędem, że oboje wylądowaliśmy na ziemi.
-Auć - jęknąłem, rozciągnięty na trawie jak długi. - Za co to?
-Och, przepraszam! Nie zauważyłam cię! Nic ci nie jest? Coś ci zrobiłam? - zerwała się na równe nogi i wyciągnęła do mnie łapę, by pomóc mi wstać. Spojrzałem na nią, lecz nie złapałem jej. 
-Poradzę sobie - mruknąłem i wstałem. Wilczyca miała ździebko zdziwioną minę. Najwyraźniej nie jest przyzwyczajona do nieufności - pomyślałem sekundę przed tym, jak wadera odezwała się:

<Harytio, co powiedziałaś?>

sobota, 9 marca 2013

CD historii Lili i Lexera-Od Harytii

Siedziałam w jaskini,i zastanawiałam się jak zawsze....Lecz nagle zjawiła się Lili
-Ooo witaj Lili.Co cię do mnie sprowadza?Zakładam że znów pytanie i oczekujesz odpowiedzi.
-Tak.Pewnie znów przeczytałaś mi w myślach?
-Nie mylisz się zawsze gdy do mnie przybiegasz to masz jakąś sprawę lub pytanie.A twoja mina....
-Dobra nie ciągnijmy tego dłużej.Dziś...
-Tak wiem co się stało.I o co chcesz się zapytać?
- Dlaczego Gen zabił Sandwich’a?
-Ach to długa historia.Tak naprawę Sandwich był bratem Santera...
-Co?
-Tak.Gen razem z Santerem mają nadal rachunki do wyrównania Santer był wrogiem bardzo wielu watah.Po tym jak Gen uciekł Santer go gonił przez długi czas....Lecz powróćmy do  Sandwich’a ,jak już mówiłam Sandwich był bratem Santera razem wszystko planowali.Pamiętasz twojego wcześniejszego alfę?
-Tak.
-Twój alfa spiskował razem z nimi...no a co dalej się działo to chyba wiesz a jak nie to spytaj się Santera.
-A czemu on to zrobił?Czy to ze względu na mnie?
-Ja mam dwie opcje.
-Słucham.
-To tak mógł w taki sposób zemścić się na bracie Santera...
-Ale wtedy mógłby zemścić się i na nim.
-No właśnie ja jednak stawiam że zrobił to ze względu na ciebie pamiętaj że wszystkie wilki mają uczucia nawet złodzieje i inne tam na ogół wilki.Wiesz o co mi chodzi...
-Dziękuję za pomoc.
-A nie ma za co pamiętaj ja zawsze chętnie pomogę i pogadam znajdę tam jakiś temacik do omówienia.
-Dobra to ja lecę.
-Tyle że nie wracaj za późno bo już słońce zachodzi.
-OK.
Gdy poszłam ja od razu się położyłam no i oczywiście zasnęłam...Z rana Lexer zaczął mnie się dopytywać w sprawie potomstwa.
-Lexer może pomińmy ten temat nie mam ochoty o nim rozmawiać.
-Czy coś jest nie tak?
-No tak naprawdę Santer jest bratem Sandwicha no i wiesz boję się trochę o Santera wcześniej was prawie nie straciłam a teraz dawne czasy znowu powróciły...
-Harytio nic mu się nie...
-Nie mylisz się Lexer tym razem może coś się stać i to nie tylko...
-Harytio...
-Jeszcze nie skończyłam...
-Harytia!!!
-Czego?
-Opanuj się.
-Nie mogę nie rozumiesz że ja się martwię o nas.Ty naprawdę czasem jesteś bez uczuć.Czasem zastanawiam się czemu my wciąż jesteśmy razem?-To co powiedziałam zaskoczyło chyba tak samo mnie jak i Lexera.Poczułam jak chłód mnie ogarnia,wiedziałam o co chodzi mama kiedyś wspominała o moim drugim obliczu lecz ja w nie,nie wierzyłam.Zaczęłam uciekać jak najdalej by nie skrzywdzić nikogo...Nagle wpadłam na...
----Na kogo?----   

CD historii-Od Santera

-No nie wiem.Lubię chodzić an spacery,pływać,polować,lubię ogólnie naturę...
-Czyli że tak samo jak ja.  
-No możliwe.Praktycznie to wszystko lubię.W każdym razie ja nie potrafię leżeć jak inne wilki muszę coś robić.No chyba że gapić się w gwiazdy i wyć do księżyca to jest życie...
-Jak to?
-Tak to. Zanim doszedłem to watahy Harytii to pałętałem się samotnie Harytia tak niedawno powiedziała co się stało i oddała mi pamięć.Staram się tego nie pokazywać tego Lexerowi no żeby znowu nie było kłótni gdy go tylko widzę od razu ogarnia mnie złość ale staram się to ukryć i chyba skutecznie.Wiesz obiecałem że nie będzie żadnej kłótni,naszej alfie.Boję się...
-Czego?
-Tego że znowu będzie kłótnia.A ty czego się boisz Wiwien?
----Wiwien?----

Od Lexer'a do Haryti

Kiedy się rano obudziłem ujrzałem najpiękniejszy widok w moim życiu - śpiącą Harytie. Pomyślałem wtedy, że naprawdę jetem szczęściarzem.
-O Lexer już wstałeś przecież jest jeszcze bardzo wcześnie - powiedziała ospałym głosem Harytia
-Tak wiem no ,ale nie mogę.
-A to czemu?
-Bo cały czas myślę o nas o tym kiedy preście będziemy mieli małe pociech.
-Lexer nie rozmawiajmy o tym teraz. Ja jeszcze chce trosze pospać.
-No dobrze. To ja wyjdę z groty by się przeciągnąć i upoluję coś nam na śniadanie.
-Dobrze to pa.
-Pa i śpij słodko.
Po tych słowach wyszedłem z groty i poszedłem do lasu. Wciąż rozmyślałem o watasze i kilkoma innymi sprawami. Postanowiłem o tym wszystkim zapomnieć i skopić się na polowaniu. Po godzinie czau upolowałem dwa zające i wróciłem do groty. Harytia już wstała i oczekiwała mnie przed grotom. Zjedliśmy zdobycz i postanowiłem wrócić do tamtego tematu.
<Harytio więc kiedy?co?i jak?>

piątek, 8 marca 2013

Od Wiwien Cd. histori Santera

- Dziękuję ci za to, że dałeś mi nadzieję. Dzięki tobie poczułam, że wreszcie ktoś chce coś dla mnie zrobić. I nie jest to uwarunkowane jakąś przysługą.
-Nie ma za co.
-Co powiesz w ramach takiego zaprzyjaźniania się pójść jutro na polowanie, a dzisiaj trochę pogadać? Co lubisz najbardziej?
-----------------------------------------------Santer?--------------------------------------------------------------

CD histori Wiwien-Od Santera

-Wiesz no..także mi się podobasz.Jak sama mówiłaś nie znamy się jeszcze dobrze.A wiesz chciałbym jednak poznać cię lepiej,gdybyśmy się znali dłużej to kto wie ale na razie dajmy sobie trochę czasu.
-Ach rozumiem.
-No nie zamartwiaj się ja po prostu nie chcę ciebie zranić.
-No a niby jak?
-No nie wiem,w każdym razie dajmy sobie jeszcze odrobinę czasu może coś z tego wyjdzie.Tak wiem że wolałabyś inną odpowiedź ale takie jest już życie.Dziękuję.
-Ale za co?
-Dzięki tobie już wiem.
-Co?
-To że jednak tu zostanę.Gdy dołączyłem postanowiłem tu zostać tylko na jakiś czas,ale wiem że dla kogoś coś znaczę i nie chcę zawieść tej osoby,czyli ciebie.
-Ja także dziękuję.
-Za co?
----No właśnie za co Wiwien?----     

Historia od Lili- odpowiedź do Gen'a

Kiedy Gen zapytał, skąd znam basiora. Postanowiłam wyznać wreszcie komuś całą prawdę o moim życiu, jednak lekko się wahałam.
-To bardzo długa historia...- powiedziałam.
-Mamy czas. -odrzekł naciskając.-Chodźmy na klif, tam porozmawiamy-zaproponowałam na koniec.
Gdy dotarliśmy na miejsce, zaczęłam opowieść:
-Jak pewnie już wiesz, do Watahy Marzeń dołączyłam niedawno. Wcześniej błąkałam się po świecie, byłam na prawdę w wielu miejscach. Pewnego dnia, mając dwa lata, miałam wypadek. Byłam w złym stanie. Gdybym nie... 
Głos mi się zapadł, zadrżał. Nie mogłam wykrztusić słowa. To dla mnie przykre wspomnienia. Postanowiłam jednak ciągnąć dalej.
-Ten wilk, który na mnie napadł to Sandwich, zwany przez wszystkich imieniem „Sandi“. Odnalazł mnie i uzdrowił. Twierdził, że byłam umierająca. Aby odwdzięczyć się mu, dołączyłam do jego watahy. Codziennie pomagałam Sandiemu w polowaniach, opieką nad młodymi wilkami. Zajmowałam się sprawami organizacyjnymi.  Pewnego dnia odkryłam, że Sandwich wymyka się w nocy z jaskini, po cichu się skrada i ... On po prostu chodził na schadzki z dowódcami wrogich watah. Spiskowali.  Doszły mnie słuchy, iż planują napaść na Watahę Księżyca- watahę, do której wtedy należałam, watahę Sandiego. To był dla mnie szok. Sandwich, w którego byłam wpatrzona jak w obrazek, miał ułatwić im całą akcję. Byłam roztrzęsiona. Oddaliłam się. Powróciłam do jaskini. Pobudziłam wszystkie wilki i powiadomiłam o wszystkim, co przed chwilą zobaczyłam. Byliśmy bardzo przerażeni. Zaplanowaliśmy ucieczkę. Następnego dnia rano wszyscy wymknęli się, gdy Sandwich jeszcze spał. Ja zostałam. Powiedziałam mu, czego się dowiedziałam. Wpadł w furię. Stał się groźny. Nigdy nie widziałam go w takim stanie. Rzucił się na mnie, tak, jak dziś. W obronie wbiłam mu pazury w klatkę piersiową. Niestety, niedostatecznie głęboko, bo przeżył, ale opadł na siłach i zdołałam mu umknąć. Nie wiem, jak mnie tu znalazł. Zdążyłam już zapomnieć o tamtych wydarzeniach. Teraz to wszystko wróciło.
Wybuchnęłam histerycznym płaczem. Gen przytulił mnie mocno. Nic nie mówił. Pozwolił mi się wypłakać. Kiedy otarłam ostatnie łzy, wyjąkałam:
-Dziękuję za ocalenie życia.
Wróciliśmy razem do watahy. Po drodze myślałam, co pokierowało Gen’em. Dlaczego zabił Sandwich’a? Czy to ze względu na mnie?
Te pytania długo mnie dreczyły. Jak zwykle, udałam się do Harytii. 
 
< Harytio, dokończ, co się działo w twojej jaskini :) >

czwartek, 7 marca 2013

Od Gen'a - cd Historii Lili

-Auć - mruknąłem, kiedy pierwszy szok minął. Lili przygniotła mnie całym swoim ciężarem (nie, żeby była gruba czy coś, ale cóż, dorosły wilk nie waży zazwyczaj tyle co piórko), bolało mnie więc wszystko.
-Podwójne AUĆ - mruknąłem ponownie, kiedy udało mi się już stanąć na nogi. 
-Strasznie cię przepraszam - odezwała się wilczyca, otrzepując mnie z pisaku. - Ja... nie zauważyłam cię...
Nie kłam, wiem, że nie łatwo mnie zauważyć, kiedy się postaram, ale bez przesady - pomyślałem, ale nie wypowiedziałem tego na głos.
-Jeszcze raz cię przepraszam - dodała, patrząc mi w oczy.
-Wybaczam ci - powiedziałem z uśmiechem, unosząc brwi i patrząc na nią rozbawionym wzrokiem. Zaśmiała się.
Pogadaliśmy jeszcze trochę, a potem ruszyliśmy plażą, by dołączyć do reszty watahy na polowaniu.
Nie zaszliśmy jednak daleko, kiedy z krzaków na wydmach wyskoczył czarny basior z szarym podbrzuszem i zielonymi, pełnymi gniewu oczami. Z miejsca rzucił się na Lili, warcząc wściekle. 
Wilczyca nie zdążyła uskoczyć, kiedy wilk przygniótł ją do ziemi. Pisnęła ze strachu i próbowała się wyrwać, ale trzymał ją mocno.
-I co, myślałaś, że mi zwiejesz?! - wywarczał. - O nie, co to t...
Nie skończył zdania, kiedy w jego klatce piersiowej (w tej części klatki piersiowej, która jest odsłonięta, gdy wilk wyciągnie łapę do przodu), utkwił mój nóż. Basior zakrztusił się, zacharczał i padł martwy na ziemię obok przerażonej Lili. Podbiegłem zaraz do niej i pomogłem jej wstać (wspominałem, że byłem w ludzkiej postaci? Nie? No więc byłem w ludzkiej postaci, inaczej nie dałbym rady rzucić nożem), a potem podszedłem do samca i kucnąłem przy nim. Sprawdziłem tętno, choć właściwie niepotrzebnie - świetnie wiedziałem, że nóż przebił serce. Rzut idealny.
Wyciągnąłem broń z trupa (zanurzyła się aż po rękojeść), wytarłem ostrze o spodnie i schowałem do pochwy wiszącej przy pasie. Wstałem i spojrzałem na Lili. Wciąż była w szoku, zapewne spowodowanym zarówno atakiem wilka jak i moim.
-Skąd go znasz? - spytałem głosem nie zdradzającym żadnych emocji.

<Lili, skoąd go znasz?>

Od Lili-CD historii Gena

Dzisiejszy dzień... Co tu dużo gadać. Chyba wreszcie znalazłam kogoś dla siebie. Otóż w niezwykłych okolicznościach natknęłam się na Gen’a. Oj tak. Jak zwykle nie mogło z tego wyniknąć nic dobrego, moje uczucie do niego tylko wzrosło i nabrało na sile. A wszystko było tak...
Spotkałam w lesie nieznajomego wilka. Zauważył mnie i warknął. Spostrzegłam, że rwie się, aby rozpocząć gonitwę. Ruszyłam z kopyta przed siebie. W oczach miałam strach. A serce to chyba mało mi nie wyleciało na wierzch. Nagle zauważyłam jakiegoś wilka z Watahy Marzeń. Jak opętana przebiegłam obok niego, po czym zawróciłam i wpadłam w jego ramiona. Kiedy już znormalniałam i szok minął, leżałam na nim. Czułam się bardzo niezręcznie. Patrzyłam mu prosto w oczy. Czasem wzrok mówi więcej niż tysiąc słów... Chyba wyczytał z mych ślepi za wiele, gdyż zbliżył swój pyszczek do mojego i już miał mnie polizać, gdy... odsunęłam się gwałtownie. To był impuls. Wszystko działo się zbyt szybko. Jednak zrozumiał to, ponieważ parsknął tylko śmiechem. Odpowiedziałam na jego wybuch delikatnym uśmieszkiem. Porozmawialiśmy chwilę o całym zajściu. Przeprosiłam go. Jednakże całe to wydarzenie niezmiernie mnie podnieciło. Teraz mam pewność, że się zakochałam... Tylko jak mu to powiedzieć?
< kogo odwiedziłam? kto i jakiej udzielił mi rady? a może Gen jakoś zareagował? >

Od Wiwien

Był wieczór. Siedziałam sobie spokojnie na pagórku, z którego miałam świetny widok na cała okolicę. Usłyszałam szmer za sobą w odległości 10 metrów. Odwróciłam się i ujrzałam Santera wychodzącego z jaskini Alf. Zawołałam go po Imieniu. Odwrócił się i podszedł.
-Hej!-przywitałam się.
-Cześć.-odpowiedział.
-Jak polowanie?
-Dobrze.
Przez chwilę gadaliśmy praktycznie o niczym, ale potem rozmowa się rozkręciła i zaczęłam się pomału przysuwać do niego, aż nasze ramiona się zetknęły i w tedy wypowiedziałam to okropne zdanie, które podsunęła mi moja spontaniczna natura:
-Wiesz Santer, może my nie znamy się zbyt długo i wiem, że ty też pewnie nic o mnie nie wiesz, ale podobasz mi się i może jeżeli na razie nie chcesz się wiązać to może chciałbyś być chociaż moi przyjacielem, albo nawet kimś więcej?-wstrzymałam oddech.
--------------------------------------------------Santer?------------------------------------------------------

Od Gen'a

Długo nie pokazywałem się nikomu na oczy, a to z prostego powodu - dopadł mnie brak czasu. Większość dnia spędzałem u Fkeu'ok, mojego Ikrana. Natomiast przez te kilka godzin, które mi zostawały, polowałem i kradłem. Czyli właściwie zajmowałem się tym, co zwykle.
Dziś postanowiłem jednak dołączyć do reszty watahy na polowaniu, żeby nagle się nie okazało, że mnie wywalili.
Biegłem właśnie brzegiem plaży (tym brzegiem przy morzu), rozchlapując naokoło słoną wodę i zostawiając płytkie odciski łap w piasku, prawie od razu zmywane przez fale. Ani myślałem się zatrzymać na odpoczynek - nagle zaczęło mi zależeć na spotkaniu z innymi. Było to dziwne uczucie, bo jakoś nigdy nie miałem zapędów towarzyskich... Od zawsze byłem typem samotnika. Ale co tu się dziwić, wilk o takim charakterze i upodobaniach złodziejskich raczej nie mógł być duszą towarzystwa...
Nagle drogę przecięła mi jakaś samica. Poznałem po zapachu, że należy do Watahy Marzeń, jednak w biegu nie zauważyłem, która to.
Przebiegła mi tuż przed nosem. Nie zdążyłem nawet zareagować, a już oboje leżeliśmy w wodzie, jedno na drugim. Teraz mogłem się lepiej przyjrzeć wilczycy. Ona również na mnie patrzyła, ale raczej z pożądaniem niż ze zdziwieniem. Nie ukrywam, zdziwiło mnie to jeszcze bardziej, ale cóż, wilk o TAKIEJ urodzie jak ja nie mógłby się spodziewać niczego innego... Nie, żebym chciał się przechwalać (ale jestem świadom, jak działam na płeć przeciwną).
Z jeszcze większym zdziwieniem, graniczącym wręcz z szokiem, odkryłem, że była to...

<No, kto to był? A raczej która z samic? ;) >

środa, 6 marca 2013

Od Lili

Najwyższy czas poszukać sobie partnera. Jestem już w pełni dojrzałą wilczycą i powinnam założyć rodzinę. Jednak  to nie takie proste. Poza Lexer’em, Gen’em, Santerem, Neelem, którego nigdy nie widziałam, Tajemniczym, z który także nie miałam okazji się spotkać nie ma innych wilków  w Watasze Marzeń.  Może są, ale ja nie wiem o ich istnieniu. To są ci najpopularniejsi. Lexer ma już partnerkę, z Gen’em mi się nie układa. Bardzo dawno z nim nie rozmawiałam. Szkoda. Bardzo mnie intryguje, ale zgrywa niedostępnego. Nie jest dobrym kandydatem na męża. Santer... Hmm... Muszę z nim się spotkać. Jest Głównym Zwiadowcą, z pewnością spotkam go u boku Harytii albo przy granciach watahy. Ciekawe, czy poszukuje partnerki. Pójdę go poszukać.
Pomknęłam przez las. Niestety, nie natknęłam się na niego. Poszłam do jaskini Harytii, pomyślałam, ze może pomaga jej w opiece nad maleństwami. 
-Witaj Harytio-rozpoczęłam rozmowę.
-O, dobry wieczór, Lili-odrzekła zmartwionym głosem.
-Coś się stało? Nie wyglądasz najlepiej.
-Oj nie. Po prostu opieka nad Neelem i Vitani jest bardzo wycięczającym zajęciem.
-Proś mnie o pomoc, kiedy tylko zajdzie taka potrzeba. Z chęcią cię odciążę. Alfa ma precież jeszcze inne obowiązki.
-To mogłabyś teraz chwile posiedzieć z dziecmi? Pójdę na zwiady.
-Oczywiście. Aha, mam jedno pytanie.
-Tak? 
-Wiesz, gdzie mogę znależć Santera?
-Hm... Ostatnio widziałam go na polowaniu. 
-Za bardzo mi nie pomogłaś. Ale dziękuję.
-Wsłuchaj się w głos serca. On cię zaprowadzi do niego.
Zaśmiałam się. Harytia mnie przejrzała. To bardzo bystra wilczyca. Jeszcze bardziej, niż przypuszczałam.
Harytia odeszła. Zniknęła w otchłani za drzwiami. A ja stanęłam przed obliczem małych, rozwrzeszczanych wilków. Niełatwo było je udobruchać. Na szczęście szybko je uspokoiłam
-Ależ one słodkie -pomyślałam.-Miło było by mieć takie maluszki.
-Prawda-powiedział głos z tyłu.
-Kto to?- zapytałam cicho, nie odwracając się.
-Poznaj po zapachu.
Odwróciłam się. Moje oczy ujrzały majestatycznego wilka. Był to...
-Santer.-przedstawił się.
-Och, szukałam cię jakiś czas temu.
-Haha. To ja znalazłem ciebie, Lili.
-Lili. Skąd znasz moje imię?
Nie  zdążyłam dac mu czasu na odpowiedzieć, gdyż dodałam:
-Muszę opiekować się dziećmi Harytii, więc nie ma zbyt dużó czasu na rozmowy.
-Mogę pomóc. Może nie mam najlepszego podejścia, ale na razie śpią, możemy ich wspólnie pilnować.
-No dobrze. Myślę, ze Alfa nie miałaby nic przeciwko. A co cię tu sprowadza?
-Ty.
-A tak na serio?
-Przyszedłem do Lexer’a, myślałem, ze go zastanę.
-Niestety. Jak przyszłam to już go nie było. Harytia sama zajmowała się maluszkami.
-Są urocze, prawda?
-Oj tak.
Rozmowa się rozkręciła. Bardzo dobrze gawędziło mi się z Santerem aż do momentu gdy z jego ust padło pytanie:
-Poszukujesz partnera?
Zapadła niezręczna cisza. Nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć. Chciałam przewidzieć przyszłości w wypoadku gdy opowiem mu wszystko, ale nie byłam dostatecznie skupiona, a nie mogłam dać mu po sobie poznać, jakie mam moce.
-Przepraszam.
-Szukam, niestety bezskutecznie- odparłam z lekkością, jednak stanowczym tonem.
-Nikt cię nie interesuje?-pytał dociekliwie.
-Nie. Nikt. 
-Ja mam tak samo. Wszystkie wilczyce zajęte.
-Ja jestem wolna. Ale nie bierz mnie pod uwagę.
-Dlaczego?
-Dopiero się poznaliśmy. Znamy tylko swoje imiona. Nic poza tym.
-Nie byłbym tego taki pewien.
-Ale ja to wiem.
-Już jestem!-krzyknęła zasapana Harytia.
-Dzieci śpią, najadły się i padły.- uśmiechnęłam się.
-Dziękuję za pomoc. A ty co tutaj robisz?-zwróciła się do Santera.
-Czekam na Lexer’a.
-Niebawem wróci.
-Ja już muszę iść- powiedziałam.
-Nie zatrzymujemy cię.

niedziela, 3 marca 2013

Od Lexera CD historii od Lili

-Co to tu robisz? - zapytałem
-Ja? Nie widać kompie się nie widać.
-Spokojnie nie unos się tak. Przecież nie oskarżam cie o wymykanie się z groty i śledzenie ,,nieznajomego''.
-Jak.... skąd wiesz.... a raczej o czym mówisz. - zawstydziła się Lili
-Spokojnie nie zabronię ci niczego, a śledzenie to jeszcze nie zbrodnia.
-Więc nie powiesz nikomu?
-Ja? Przecież nic nie widziałem. - uśmiechnął się Lexer. - ale wiesz choć wracamy do watahy zjemy coś.

Od Lili

Ostatnio wymknęłam się z watahy. Miałam dość wysłuchiwania kłótni pomiędzy niektórymi wilkami. Kompletnie nie rozumiem przyczyn ich zwad. Ale to nie moja sprawa i nie mnie to oceniać. Tak więc, kiedy tylko czmychnęłam, poszłam na klif. Spotkałam tam nieznajomego. Obserwowałam go z ukrycia. Na pierwszy rzut oka widać, że nie należy do Watahy Marzeń. Zastanawiało mnie, co tu robi. Przebywanie na cudzym terytorium jest zakazane. Gdyby trafił na innego wilka, a nie na mnie, mogłoby być z nim krucho.
Cały czas patrzyłam na to, co robi z ukrycia. Kręcił się, jakby czegoś szukał. Później zaczął węszyć. Ulotnił się. Wyszłam z kryjówki. Rozejrzałam się w około. Nigdzie go nie było. Zlekceważyłam jego dziwne zniknięcie. Poszłam się wykąpać. Weszłam do lodowatej wody. Chwilę się pluskałam. Kiedy wyszłam z rzeki, drogę zaszedł mi...
 <kto?>