Harytia znów zaczęła płakać. Jej łzy wsiąkały w moją sierść.
Nagle w wejściu do jaskini pojawił się Lexer. Wilczyca podniosła głowę i spojrzała na niego tak, jakby chciała zamordować go samym spojrzeniem. Samiec zatrzymał się w pół kroku, niepewny, co ma zrobić.
-CZEGO TU CHCESZ?! - wrzasnęła Harytia. Lexer, przerażony wybuchem jej wściekłości, zaczął się jąkać:
-Ja... ja przy-przyszedłem... zo-zobaczyć jak... jak się czu-czujesz...
-NIJAK SIĘ NIE CZUJĘ, PALANCIE! - wydarła się. - WYNOCHA!!! - i znów wtuliła się w moje futro.
-Wyjdź - powiedziałem cichym i spokojnym, lecz lodowatym głosem. Basior spojrzał na mnie z furią.
-A kim ty jesteś, że chcesz mi rozkazywać?! - warknął. - Jestem Alfa, nie masz prawa...
-Byłeś - przerwałem mu tym samym co przedtem tonem. - Byłeś Alfą. Teraz jesteś tylko sobą. Radzę ci o tym pamiętać. A teraz wyjdź, dopóki ładnie proszę. Harytia najwyraźniej nie chce cię widzieć i na twoim miejscu uszanowałbym jej zdanie.
Samiec warknął coś pod nosem i posłał mi wściekłe, zazdrosne spojrzenie. Dobrze wiedziałem, że chciał być na moim miejscu, ale mnie to nie ruszało. Nie pocieszałem Harytii, żeby się jej przypodobać i zostać Alfą. Robiłem to, ponieważ wiedziałem, przez co przechodzi i jak bardzo cierpi.
Lexer wyszedł, mamrocząc coś niezrozumiałego (chyba było tam kilka przekleństw skierowanych w moją stronę). Wilczyca siedziała jeszcze przez chwilę, mocząc mi futro słonymi kroplami. Po jakimś czasie uniosła głowę, spojrzała na mnie i spytała:
<Harytio, o co spytałaś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz